Wszystkie recenzje zamieszczone na tym blogu są moją własnością. Nie wyrażam zgody na korzystanie z nich bez mojej wiedzy (na mocy Dz.U.1994 nr 24 poz. 83, Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych).

piątek, 25 września 2015

Stephen King - Cmętarz Zwieżąt

Ostatnio mam blogowe zaległości, a wszystko przez brak dostępu do mojego sprzętu. Jak dobrze, że tym razem mogę skorzystać z laptopa mojej dobrej znajomej. Właściwie nie bardzo wiedziałam od czego zacząć dzisiejszy post. Dwie recenzje, dwa TAGI, dość trudny wybór. Jednak postanowiłam zachować chronologie i postawiłam na recenzję. 




Stephen King
Cmętarz Zwieżąt

tł. Paulina Braiter
Prószyński i S-ka 2012
Wyd. 1
Liczba stron: 519

Wyzwania:
Przeczytam tyle, ile mam lat w danym roku - 10/25 l. - 2015 

Ocena: 10/10






3 dni...tyle zajęło mi przeczytanie książki pt. Cmętarz Zwieżąt. Z reguły bywa tak, że zaraz po zakończeniu lektury siadam i zaczynam skrobać swoje odczucia, wrażenia, emocje. Teraz miało być tak samo...miało, a jednak tak się nie stało. Zbyt dużo myśli, zbyt dużo emocji, a zbyt mało słów by wyrazić to co czułam po skończonej powieści. To był murowany książkowy kac, który wywołał mistrz słowa, mistrz gatunku, mistrz banalnie niebanalnych historii, mistrz znany wszystkim - Stephen King.

W końcu udało mi się pozbierać do przysłowiowej kupy, więc do rzeczy. Cmętarz Zwieżąt to opowieść o pewnej rodzinie, która zamieniła wielkomiejski żywot na bardziej swojski, wiejski. Louis i Rachel wraz ze swymi dziećmi wprowadzili się do dużego domu w Ludlow. Nieopodal posiadłości znajduje się ścieżka prowadząca na stary Cmętarz Zwieżąt. Dość trudną przeprowadzkę umila fakt posiadania sympatycznych sąsiadów po drugiej stronie drogi. Jednakże rodzina Creedów, nie spodziewała się, że ich życie w tym miejscu bardzo się zmieni, ale już wkrótce się o tym przekonają...

Cmętarz Zwieżąt to książka, która niewątpliwie na długo pozostanie w mojej pamięci. Zawiera w sobie wszystko to, co sobie w powieści cenię. Tajemnica, która odkrywa swe oblicze, motyw indiańskich legend, mrok oraz cała gama emocji. Połączenie normalności, z elementami nadnaturalnymi pozostaje w idealnej harmonii. Wszystko to, co miało miejsce w powieści, wypadło bardzo naturalnie i miało sens. King stworzył logiczną i przemyślaną historię, w której wszystko do siebie pasowało. Nic nie było przypadkowe. Moim zdaniem to bardzo trudna sztuka, która nie wszystkim pisarzom wychodzi.

Z całą pewnością nie mogę powiedzieć, że jest to książka biegnąca jednym torem. Głównym motywem, tematem powieści stałą się śmierć. Rzecz naturalna, a zarazem tajemnicza. I tak też ją ujął King. Za pomocą świetnie wykreowanych postaci, postaci z krwi i kości ukazał jej różne oblicza i sposoby radzenia sobie ze stratą. Śmierć w wyniku choroby, jako obopólna ulga, dająca wolność, spokój, ale również wyrzuty sumienia, śmierć jako naturalny wynik starzenia się i wreszcie śmierć, która przyszła jak grom z jasnego nieba; szybko, niespodziewanie i zdecydowanie za wcześnie.

Te trzy rodzaje śmierci, świetnie uzupełniają bardzo dobrze wykreowane postacie. Są niezwykle realistyczne i spokojnie mogę stwierdzić, że takie osoby mogą żyć tuż obok nas. Są ludzie, którzy jak Rachel, nie potrafią rozmawiać o śmierci czy też uczestniczyć w nabożeństwach pogrzebowych. Dla Juda, śmierć jest czymś naturalnym i dobrze wie, że jeśli będzie miała nadejść, to przybędzie nie pytając nikogo o zdanie. Louis jako lekarz dobrze wie, że zjawisko to jest nierozerwalną częścią życia, które musi zatoczyć krąg. Jednak jego postrzeganie śmierci ulega powolnej zmianie, zwłaszcza jeśli chodzi o  szczęście i spokój jego bliskich. Dla nich jest gotów na wszystko. No i wreszcie mała Elly, córka Creedów, dla której śmierć, jest czymś nowym, zadaje pytania, bo próbuje zrozumieć czym śmierć jest. Dziewczynka zaskakuje swoim zachowaniem i inteligencją.

Atutem tej książki jest również miejsce akcji. Małe miasteczko, owiane legendami plemienia Micmaków, które dla miejscowej ludności nie jest czymś nadzwyczajnym. Wiedzą, że miejsce ma moc, ale o nic nie pytają. Jeśli wraca zmarłe zwierze, nikt nie pyta dlaczego, w jaki sposób. Przyjmują za oczywisty fakt. Jedną z takich osób jest właśnie stary Jud. Zna potęgę tego miejsca i wie, że ono przyciąga i wciąga. Wie również, że nic nie dzieje się bez przyczyny i pewne działania mają swoją cenę, bardzo wysoką.

Książka jest niezwykle emocjonująca, ukazuje nie tylko rzeczy o których już napisałam, ale również mówi o tym, że ból po stracie kogoś, kogo się bardzo kochało, jest tak bardzo wielki, że zanikają wszelkie racjonalne reakcje, a zaczyna się działać pod wpływem emocji. Tylko po to, by uśmierzyć ból, przywrócić spokój i radość rodzinie. O tym przekonał się Louis... Czytając książkę śmiałam się z sytuacyjnych gagów, smuciłam i płakałam w tragicznych chwilach,  już nie wspomnę o dreszczyku grozy, który wywołał gęsią skórkę nie jeden raz.

Zapewne mogłabym jeszcze coś napisać, ale zdaję sobie sprawę z tego, że słowa nie oddadzą w pełni tego, co czułam i myślałam czytając tę książkę. Cmętarz Zwieżąt po prostu trzeba przeczytać samemu. Polecam każdemu, nawet tym, którzy mają obawy przed stylem Kinga!

czwartek, 17 września 2015

Wśród morskich fal - Recenzja książki Jennifer Donnelly pt. Saga Ognia i Wody: Wielki Błękit

Witam Was serdecznie po krótkiej przerwie. Ale niestety tak już w życiu bywa, że jak coś się wali to nie tylko parami, ale i całymi stadami także, stąd moja nieobecność. Dobra, żeby nie przynudzać przejdę do meritum sprawy, czyli recenzji. Dziś dla Was mam propozycję morską, to jest Sagę Ognia i Wody: Wielki błękit Jennifer Donnelly.




Jennifer Donnelly
Saga Wody i Ognia: Wielki Błękit

tł. Patryk Dobrowolski
Zielona Sowa 2015
Wyd. 1
Liczba stron: 388

Wyzwania:
Przeczytam tyle, ile mam lat w danym roku - 9/25 l. - 2015 

Ocena: 6/10






Serafina jest  córką Isabelli, Królowej Miromary. Jej przeznaczeniem jest odziedziczenie tronu matki, po to by przewodzić najstarszą cywilizacją świata - cywilizacją syren. Jednak by się stać następczynią tronu, młoda syrena musi przejść próby podczas ceremonii Dokimi. W przeddzień uroczystości, dziewczynę nawiedza dziwny sen, który zwiastuje powrót, dawno zapomnianego już zła. W dzień Dokimi ma miejsce straszne wydarzenie, które zmienia niemal wszystko.


Kiedy pierwszy raz ujrzałam tę książkę, wiedziałam, że ją przeczytam. Szczęśliwym trafem udało mi się ją wygrać w jednym z konkursów na LC. Być może, wielu z Was dziwi, że 25 latka sięga po literaturę przeznaczoną dla młodszej młodzieży (12-14 lat), ale cóż mogę powiedzieć - drzemie we mnie dziecko, które wciąż uwielbia magię i przygodę. Według opisu wydawcy, te elementy miałam tu odnaleźć.

Saga Ognia i Wody ma swoje dobre i złe strony. Jako, że książka skierowana jest do młodszego odbiorcy, została napisana dość prosto, a cała historia nie jest skomplikowana, powiedziałabym wręcz, że jest dość przewidywalna,przynajmniej dla mnie. Muszę się także przyznać, ze początek był dla mnie malutką przeszkodą. Pojawia się proste pytanie: dlaczego? Otóż, autorka książki nie szczędziła swoim czytelnikom egzotycznie, morskiego języka (np. "kanjawoohoo", "chillawonda"). Ciekawa jestem, czy zgadniecie co kryje się pod tymi nazwami ? ;) Nie brakuje także zapożyczeń z innych języków jak np. z włoskiego, greckiego, maltańskiego czy indyjskiego. To utrudniało mi wbicie się w rytm czytania i dopiero po kilku rozdziałach, się do tego przyzwyczaiłam, a może zaczęłam po prostu ignorować. W tej chwili trudno stwierdzić. Dla sprawiedliwości, muszę jednak wspomnieć, że na końcu książki znajduje się słowniczek z objaśnieniem wszystkich zwrotów, ale chyba większość z Was się ze mną zgodzi, ze w trakcie czytania jest to niewygodne i nieporęczne. Dla mnie lepiej i wygodniej by było, gdyby objaśnienia znajdowały się np. w przypisie. Zamiast tego przez całą książkę, na marginesie, przewija się żywa pagina, co w tego typu książkach jest zbędne (tak przynajmniej uczono mnie na studiach). No cóż...

Co do postaci, powiem tylko tyle, że nie są one ani dobre, ani złe. Mamy wykreowane nastoletnie syreny, które zostały postawione w nieciekawej sytuacji. Przepełnia je lęk, niepewność, co jest zupełnie zrozumiałe. Jednakże, mimo tych lęków, wyruszają w niebezpieczną podróż, podczas której wykazują się głupotą i przebłyskami mądrości (w stylu "eureka" z zapaloną lampka nad głową), ale także sprytem, rozwagą i zwątpieniem. Ogólnie był to dla mnie obraz bardzo naiwny, momentami nawet uroczy, ale nic więcej. Zabrakło mi wielkiego efektu "łaaał" i "ooooooh".

Szczerze mówiąc, cała konstrukcja książki była niczym fala. Raz nabierała siłę i pędziła, by za chwilę się uspokoić i powiać niekoniecznie bryzą, a lekką nudą. Ciekawie zrobiło się dopiero pod koniec powieści i w sumie tylko dlatego zdecyduję się na kontynuację. Okaże się czy było warto poświęcić swój czas. 

Na koniec powiem już tylko tyle, ze autorka miała fajny pomysł na fabułę, ciekawe rozwiązanie tego jak powstały syreny i z czym się wiązało, ale ten potencjał gdzieś się rozmył, stał się trochę ubogi. Zabrakło mi tej magii, przygody i niezapomnianych wrażeń. Może jednak dziecko we mnie zaczęło się starzeć? Oby nie.
Książka nie jest zła, ale nie jest tez dobra. Być może czytelnikom poniżej 15 roku życia spodoba się bardziej, niż mnie. Dlatego głownie mogę ją polecić jedynie młodszym czytelnikom, Ci starsi mogą się po prostu poczuć rozczarowani. 

poniedziałek, 7 września 2015

Cormac McCarthy - Droga



 
 

Cormac McCarthy
Droga
  
tł. Robert Sudół

Wydawnictwo Literackie 2008
Wyd. 2
Liczba stron: 267

Moja ocena: 8/10
Recenzja z 2014 r. (pisałam jako amirta21)
 
 

Post-apokaliptyczny świat, nicość, przetrwanie, miłość... Wydawać by się mogło, że jedno z tych słów tutaj nie powinno się znajdować. Wręcz przeciwnie, pasuje idealnie. Droga wg mnie to książka, która zawiera w sobie bardzo wiele, mimo iż może się wydawać, że nic się nie dzieje. Pozory często mylą.

Ojciec i syn, przemierzają Amerykę, zniszczoną, pozbawioną koloru,  życia, wydawać się może, że bez żadnej nadziei, a mimo wszystko żyją, starają się przetrwać i dbają o siebie. Ich cele są bardzo proste i trudne zarazem. Muszą ciągle iść, zdobywać pożywienie i unikać złych ludzi. Czasem jest im łatwo, a czasem, więcej niż czasem jest gorzej, a kolejne kłody pod nogami stają się coraz trudniejsze do pokonania. Upadają i podnoszą się, dążą dalej wyznaczaną drogą, choć wydawać się może, że tam dokąd zmierzają nic już na nich nie czeka, poza oczywistym.... 

Książka jest dla mnie pod pewnymi względami specyficzna, ale także unikatowa. Styl jakim została napisana jest zręczny, prosty, słowa są niczym idealnie pasujące do siebie puzzle, tworzą niepowtarzalny, tajemniczy, a czasem nawet magiczny klimat. Czasami, mimo wszystko, może wydawać się trudna w odbiorze.
Zdecydowanie przeważają tutaj aspekty psychologiczne i emocjonalne, co nie każdemu może przypaść do gustu. Zwłaszcza, ze są one ukryte. Tym samym jest to równoznaczne temu, że w tej powieści nie postawiono na akcję, jest ona dramatycznie wolna, właściwie wydawać by się mogło, że wcale jej nie ma. I według mnie nie jest to wadą, a zaletą, gdyż idealnie wpasowuje się w klimat i konwencję tej książki. Czytając Drogę miałam wrażenie, że czas stanął w miejscu i stracił znaczenie. Tkwiłam w tej beznadziejnej sytuacji wraz z jej bohaterami. Z całą pewnością mogę stwierdzić, że po tej historii miałam książkowego "kaca" i długo nie mogłam o niej zapomnieć.
To co szczególnie mnie urzekło, to dialogi między ojcem i synem (choć przyznam, że na początku przeszkadzało mi, że nie są zaznaczone), które na pozór są banalne, ale pod tym banałem, kryje się głębia, która nie pozwala przejść obojętnie, dzieje się ta magia sytuacji, miejsca, czasu, tu i teraz. Niesamowita jest także relacja tych dwojga bohaterów, są swoimi kompanami, swoimi przyjaciółmi, swoją jedyną rodziną. Okazuje się, że do szczęścia człowiekowi nie wiele brakuje, ale często dochodzi do takich wniosków zbyt późno. Dlatego też myślę, że książka ta przekazuje, nam czytelnikom, oczywistą prawdę, o której większość zapomina w tym całym wyścigu po lepsze jutro. Możemy mieć wszystko: doprą pracę, luksusowy apartament, ekstrawagancki samochód i kupę pieniędzy na koncie w Szwajcarii, ale w obliczu kataklizmu te dobra materialne się nie liczą, są bezużyteczne. Jedyne co potrzebujemy to motywację by przetrwać i walczyć, a to może nam dać bliskość drugiej osoby. Dla rodziny i wraz z rodziną jesteśmy wstanie przetrwać bardzo wiele (choć bywają przypadki, że czasem lepiej bez niej) i to świetnie obrazuje właśnie sytuacja naszych bohaterów - ojca i syna. 
Kolejnym plusem książki była tajemnica tego co się wydarzyło, ogrom zniszczenia, szarość, spalone drzewa mogą wskazywać na różne scenariusze, wojna, bomba nuklearna, wybuch elektrowni jądrowej, uderzenie wielkiego meteorytu... Z jednej strony cały czas mnie nurtowało to, co takiego się stało, że doszło do tak niewyobrażalnych zmian i miałam nadzieje, ze w którymś momencie wyjdzie ta kwestia na jaw, ale tak się nie stało. Po głębszych przemyśleniach doszłam do wniosku, że w zasadzie przyczyna nie ma żądnego znaczenia. Natomiast ważne jest to, co chciał autor jeszcze przekazać. Co takiego? Kolejną oczywistą prawdę i dwa oblicza człowieka. Jeden, który w miarę możliwości zachowuje resztki przyzwoitości, człowieczeństwa i robi tylko, to co musi by zadbać o siebie, rodzinę, małą społeczność, aby po prostu przetrwać oraz drugi obraz, w którym człowiek pokazuje swoją zwierzęcą, bestialską i egoistyczną naturę, gdzie pozostali się nie liczą. 
Powiem szczerze, książka ta pokazuje ponury scenariusz, jest fikcją literacką, ale szczerze mówiąc, gdy patrzę na to co dzieje się na całym świecie, nienawiść religijną, spory polityczne, głodujące dzieci w każdym zakątku świata, wydaje mi się on bardzo prawdopodobny.  Pozytywnym wydźwiękiem w tej całej historii zła i zniszczenia jest miłość ojca i syna - prosta, a tak bardzo ujmująca i chwytająca za serce. To oni są "tymi, którzy niosą ogień..."
Droga to książka, która przenosi nas w świat, który może stać się realnym scenariuszem dla całego świata. Jest zarazem przestrogą i refleksją, do tego by coś w sobie zmienić oraz dostrzec i docenić to co mamy. Myślę, że idealnie tutaj pasują słowa Gandhiego "Jeśli chcesz zmieniać świat, zacznij od siebie"!

Na koniec pozostaje mi już tylko jedno słowo: POLECAM!

wtorek, 1 września 2015

Dar czy przekleństwo? Recenzja książki Kimberly Derting pt. Ukryte

 


Kimberly Derting
Ukryte
  
tł. Hanna Pasierska

Nasza Księgarnia 2011
Wyd. 1
Liczba stron: 320



Moja ocena: 8/10
Recenzja z 2014 r. (pisałam jako amirta21)
 



Śmierć jest naturalnym etapem życia, którego nie da się uniknąć. Towarzyszy nam od zawsze, wciąż jest tajemnicą, u niektórych z Nas wzbudza lęk, a dla grona naukowców stanowi teren niezbadany i nie do końca odkryty. Śmierć nigdy nie pozostaje obojętna, nie jest ważne czy przyszła znienacka, była wynikiem choroby, czy też naturalnym biegiem rzeczy. Zawsze pozostawia ślad w sercu tych, którzy zostali pogrążeni w żałobie. Ten ślad z czasem może zblednąć, ale nigdy nie zniknie.

Autorka Kimberly Derting w książce Ukryte przedstawiła postrzeganie śmierci w sposób dość intrygujący. Violet urodziła się z niezwykłym darem, a może przekleństwem? Odkąd była dzieckiem wyczuwała zwierzęta, które przywoływały ją do swoich martwych powłok. Cisza nastawała dopiero wtedy, kiedy zostały pogrzebane. Jednakże nie tylko martwe zwierzęta ją przyzywały, ale również tragicznie zmarli ludzie. Każdy zamordowany człowiek pozostawiał po sobie echo, które dziewczyna mogłą usłyszeć, zobaczyć, a nawet poczuć jego smak. Jednakże jej dar pokazuje znacznie więcej. Zmarli posiadają echo, ale ich oprawcy zostają naznaczeni charakterystycznym piętnem. Życie dziewczyny obdarzonej takim talentem nie jest łatwe. Dookoła niej echa wirują, a każda napotkana osoba może nosić piętno o różnej sile natężenia. Na szczęście dziewczyna nie musi mierzyć się sama ze swoim sekretnym darem. Ma wsparcie rodziny oraz swojego przyjaciela Jaya.

Niebawem w miasteczku zostaje znaleziona przez Violet martwa dziewczyna. Akt ten wzbudza niepokój mieszkańców, który wzmaga się, gdy zaczynają znikać kolejne nastolatki. Violet zdaje sobie sprawę, że teraz może wykorzystać swój dar tak, aby odnaleźć zaginione dziewczyny, a także schwytać siejącego strach mordercę. Podejmuje się heroicznego, ale i tym samym niebezpiecznego zadania, w którym pomaga jej wcześniej wspomniany przyjaciel. Tutaj także rzeczy zaczynają się komplikować, gdyż dziewczyna względem Jaya zaczyna odczuwać nieco inne uczucia niż do tej pory i boi się, że przez to może stracić cennego przyjaciela. Przed dziewczyną czeka nie lada wyzwanie: poskromienie niebezpiecznego mordercy oraz rozwiązanie swoich uczuciowych rozterek.

Hm...cóż mogę powiedzieć o odczuciach względem tej książki. Niby mamy powielający się schemat: dziewczyna z darem+przystojny facet+niebezpieczeństwo, któremu trzeba stawić czoła, jednakże moim zdaniem, książka ta wyróżnia się na tle innych o podobnym zarysie. 

Po pierwsze mamy do czynienia z trzema wątkami: kryminalnym, paranormalnym i romansowym, które świetnie ze sobą współpracują i przez to całość historii jest spójna oraz logiczna. Co prawda w pewnym momencie wątek miłosny bierze górę nad pozostałymi, ale nie razi to za bardzo w oczy i wypada bardzo naturalnie. 

Po drugie w książce tej znajdują się dwie narracje, które nadają tej historii charakteru. Pierwszy narrator, jest narratorem wszechwiedzącym, dzięki któremu poznajemy Violet, jej rodzinę i przyjaciół, rozterki, przemyślenia ect., natomiast drugi narrator opisuje rzeczy z punktu widzenia mordercy, poznajemy jego odczucia oraz sposób myślenia. Dzięki tym dwóm obrazom, unikamy monotonii i otrzymujemy całką niezłą dawkę dreszczyku emocji. 

Po trzecie historia ta, jest skonstruowana w sposób wyważony: z jednej strony jest napisana językiem przystępnym, zrozumiałym i na pewno wciągającym, a z drugiej trzyma w napięciu i niepewności, nic nie jest podane od razu na tacy i potrafi zaskoczyć. 

Na uwagę zasługują również sami bohaterowie. Miło było poznać Violet i Jaya, którzy mimo burzy hormonów, mają także przysłowiowy olej w głowie. Violet ma zacięty charakter, która zrobi wszystko by skończyć to co zaczęła. Jay natomiast został wykreowany na zwykłego chłopaka, który nie zwraca uwagi na to, że stał się szkolnym przystojniakiem i obiektem pożądania koleżanek. Jednakże ich zachowywanie, przypominało przedszkolne podchody.
Niby oboje wiedzieli, że coś do siebie czują, ale oczywiście, by to potwierdzić musieli najpierw utrudnić sobie życie. Momentami ten wątek był zabawny, a czasem irytujący, ale jakby na to nie patrzeć w prawdziwym życiu czasem też się tak zdarza.

Ogólnie książkę tę czytało się bardzo dobrze, wciągnęła mnie od pierwszej strony i nie zawiodła mnie na samym końcu. Z czystym sumieniem polecam.