Wszystkie recenzje zamieszczone na tym blogu są moją własnością. Nie wyrażam zgody na korzystanie z nich bez mojej wiedzy (na mocy Dz.U.1994 nr 24 poz. 83, Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych).

sobota, 1 sierpnia 2015

Becca Fitzpatrick - recenzja dwóch ostatnich tomów serii "Szeptem"





Becca Fitzpatrick

Cisza

tł. Paweł Łopatka

Wydawnictwo Otwarte 2011
Wyd. 1 
Liczba stron: 400

Wyzwania:
Przeczytam tyle, ile mam lat w danym roku - 7/25 l. - 2015 

Ocena: 9/10




Cisza to trzecia część serii Beccy Fitzpatrick. Nora jak się okazuje nie jest tylko zwykła nastolatką, ale również potomkinią Nefilów. Początek książki jest tajemniczy, mroczny, wciągający. Dziewczyna budzi się na cmentarzu, w dodatku okazuje się, że nie było jej 3 miesiące i nie pamięta nic, co wydarzyło się sprzed 5 miesięcy. By poznać prawdę musi zaufać sobie, a przede wszystkim swojej intuicji. Ale to nie koniec problemów. Zło nigdy nie śpi i na pewno się szykuje do kolejnej bitwy...

Trzecią część czytałam już dosyć dawno, ale jakoś nie złożyło się by coś o niej naskrobać. Więc piszę to co pamiętam.  Druga część Crescendo okazała się lepsza niż Szeptem.  Natomiast ta, w moim odczuciu, jest dużo lepsza od pozostałych dwóch. 

Coraz wyraźniej rysują się nam postacie, które już poznaliśmy. Jednakże ciągle wypływają nowe fakty, co pozwala uniknąć monotonii. Na wierzch zaczynają wypływać także inne, o których nie słyszeliśmy (jak Scott) bądź słyszeliśmy, ale pozostawali tylko nazwą (Czarna Ręka). Pod tym względem nudzić się nie można. Autorka tak wykreowała te postacie, że są one charakterystyczne i nie pozwalają na obojętność. Jedne się kocha, inne wywołuję złość, a jeszcze inne irytację.

Interesujący jest także wykreowany świat, który rządzi się swoimi określonymi prawami i regułami. Upadli Aniołowie, kontra Nefilowie, a jeszcze do tego wtrącają się Archaniołowie. Ciekawie zostały ujęte relacje między tymi frakcjami. Każda ze stron czegoś chce, każda ze stron kieruje się przemocą i każda ze stron zapomina, że w zasadzie wywodzą się...hmmm jakby to nazwać..."z jednego placu zabaw".

Kolejnym atutem jest narracja. Prosta, zrozumiała, nie wymagająca specjalnego wysiłku intelektualnego, ale również zaskakująca. Mnogość wątków, niespodziewane zwroty akcji powodują, że książkę czyta się szybko, bo nie można się od niej oderwać. O ile dobrze pamiętam, udało mi się przeczytać tę część w jedno popołudnie, więc to o czymś świadczyć musi ;) Na plus, że napięcie i emocje, o których wspominałam, nie ucinają się gdzieś w połowie książki, ale są obecne i odczuwalne do końca.



Becca Fitzpatrick

Finale

tł. Maria Borzobohata-Sawicka

Wydawnictwo Otwarte 2012
Wyd. 1 
Liczba stron: 416

Wyzwania:
Przeczytam tyle, ile mam lat w danym roku - 25 l. - 2015 

Ocena: 4/10







Ah więc doszliśmy do tego momentu, kiedy to nasza główna bohaterka wie, że bezgranicznie kocha Upadłego Anioła, mimo iż okazuje się, że są dla siebie wrogami. Oboje jednak szukają rozwiązania jak wybrnąć z tej sytuacji. Nora złożyła przysięgę swemu prawdziwemu i znienawidzonemu ojcu. Aby uniknąć konsekwencji musi stanąć na czele armii Nefilów i poprowadzić ją przeciwko Upadłym. Sprawa komplikuje się, gdyż wraz z Pachem obiecali Archaniołom zapobiec tej walce. Jednakże dla nich nic nie jest czarne i białe, choć role zostały przydzielone, oboje stają do walki o własną przyszłość w tych niesprzyjających czasach, w którym czają się zdrajcy.



Ahhh cóż ja mogę powiedzieć. Miało być coraz lepiej, finał miał być ekscytujący, a tu... klapa i nie miłe rozczarowanie.  Jak to jest, że jeden tom z całej serii może tak rozczarować i zaprzepaścić miłe wspomnienia po pozostałych? Zachodzę w głowę i nijak nie potrafię znaleźć innej odpowiedzi jak to, że autorka usiadła na przysłowiowych laurach, albo już nie bardzo wiedziała jak to dalej pociągnąć by nadal było interesująco. 



Nefilowie chcieli stanąć do walki o własną niezależność, cóż nikt nie lubi być pod czyjąś władzą, zwłaszcza Upadłych Aniołów, które oczywiście władzę nad nimi chcieli zachować. Do tego Archaniołowie, którzy chcieli zapobiec rzezi, ale tak naprawdę mieli swój ukryty cel. Brzmi fajnie, interesująco, bo kto wygra? Jak się okazuje? Zwyczajnie, bez fajerwerków i jakichkolwiek mocniejszych wrażeń. 


Postacie zachowują się tak, jak by błądzili we mgle, co jest zupełnie nie podobne do tego jak zostali przedstawieni wcześniej. Co się stało z Norą i Pachem? Gdzie ich urok? Nora stała się niezwykle irytująca, naiwna, praktycznie w tej części odebrałam ją jako chodzącą ciapę. Już nie wspomnę o bezsensownych domysłach mijających się z prawdą i o chorobliwej zazdrości. Pach, taka wspaniała, intrygująca, przyciągająca, mroczna postać i co?  Mamy ciapę nr 2. Miłość im chyba nie służy.... Jedyną interesująca postacią pozostawał Scott...dopóki autorka nie zrobiła tego, co zrobiła.  O ile w pozostałych częściach matka Nory mnie nie interesowała, to w tej nie dało się z nią wytrzymać... Irytująco nadopiekuńcza i głupio naiwna. Nawet nie będę się nad tym dłużej rozwodzić...

Okej teraz z innej beczki, jestem w stanie zrozumieć, że Marcie była Nefilką (co było logiczne), ale nie jestem w stanie zrozumieć tego, że jest nią także najlepsza przyjaciółka - Vee. Żadne znaki na niebie i ziemi nie wskazywały, że jest ona kimś więcej jak tylko człowiekiem. Sama Nora nawet nie wyczuła, że jest inna, a przecież posiada zdolność odróżniania, namierzania, wyczuwania czy jak to nazwać. Wątek wydaje mi się naciągany, jak i jego wyjaśnienie. Być może autorka chciała wywołać element zaskoczenia? Nie wiem, w moim przypadku była to reakcja w stylu "ona też" z głębokim westchnieniem niedowierzania w niezbyt pozytywnym znaczeniu.


Co mnie jeszcze wkurzyło? Cóż uśmiercenie jednego z bohaterów, którego szczerze polubiłam, i która była jeszcze sensowna w tej części. Po raz kolejny odnoszę wrażenie, że autorka w ten sposób chciała wywołać emocje, bo być może zdawała sobie sprawę, że ta część jest daleka od ideału. Moim zdaniem uśmiercenie było to niepotrzebne, a jeśli już mogło być bardziej dramatyczne. W moim odczuciu potraktowała tę postać po macoszemu, bez żadnych emocji. Ot co walczy i umiera...



No dobra, a co z nutką potencjalnego zdrajcy i tajemnicy? Cóż był on do przewidzenia, choć łudziłam się, że będzie to szok - zarówno dla Nory jak i czytelników. Dużo bardziej interesujące by było, gdyby zdrajcą był ktoś, kogo nie brało się pod uwagę. No cóż....bywa i tak. 



A co do samego zakończenia...Ehhhh....z czym Wam się kojarzy taki zabieg jak "3 lata później"? Bo mnie zdecydowanie z książkami  romansowo-obyczajowymi. Do powieści paranormalnych moim zdaniem to zupełnie nie pasuje, zwłaszcza jeśli chodzi o tę kwestię, którą zaproponowała autorka. Może zrozumiałabym bym to jeszcze, gdyby bezpośrednio dotyczyło to Norry i Pacha, którzy przygotowują się nie wiem do kolejnej walki...bo przecież zło nie śpi...ale w tej sytuacji to było dla mnie dziwne, przesłodzone, wy-lukrowane, sztuczne i równie dobrze tego epilogu mogło by nie być... Może moje odczucia względem Finale nie byłyby, aż tak negatywne... Ot co, przykład jak schrzanić całkiem przyzwoita serię (chyba, że jestem już za stara by coś takiego przełknąć). 



Do tej pory polecałam tę serię, ale po tej części już nie mam takiego zamiaru. Najlepiej jeśli zapoznacie się z różnymi recenzjami, opiniami i podejmiecie decyzję tak jak Wam serducho podpowiada.




1 komentarz:

  1. Pierwszy tom tej serii nadal przede mną, ale muszę się w końcu za nią zabrać ;)

    OdpowiedzUsuń