Wszystkie recenzje zamieszczone na tym blogu są moją własnością. Nie wyrażam zgody na korzystanie z nich bez mojej wiedzy (na mocy Dz.U.1994 nr 24 poz. 83, Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych).

niedziela, 15 stycznia 2017

Nicholas Sparks – „Wybór”


Nicholas Sparks

Wybór

Tł. Elżbieta Zychowicz

Albatros 2013

398, [2] s.


Ocena: 7/8

Wyzwanie: 1/52/1. Autor jest mężczyzną




Nowy Rok rozpoczynam książkę w klimacie romantycznym. Odkąd zekranizowano książkę, miałam na nią ogromną chęć. I stało się. Zapewne część z Was, jak nie większość, o książce lub filmie słyszała, bądź nawet zdążyła się z ta historią zapoznać, dlatego też ta recenzja jest dla tego drugiego grona, która nie miała okazji, chęci, bądź wciąż się waha. Będzie krótko i bez zagłębiania się w szczegóły.

Króciutkie tło książki. Jednym z bohaterów tej książki jest Travis Parker. Travis jest człowiekiem, któremu do szczęścia nie wiele jest potrzeba: ma pracę, którą lubi, wiernych przyjaciół i swój wymarzony azyl zwany domem. Jest człowiekiem, który nie stroni od towarzystwa kobiet, ale również nie angażuje się w stałe związki. Jak to zwykle bywa w tego typu historiach, dla równowagi musi być również postać kobieca. Do domku obok wprowadza się Gabby Holland, która w swoim życiu pragnie stabilizacji oraz spełnienia się jako matka i żona. W przeciwieństwie do Travisa, od kilku lat jest w związku z tym samym facetem. Na pozór nic ich nie łączy, w zasadzie zdaja się być swoimi przeciwieństwami, ale czy aby na pewno? Jak rozwinie się ich znajomość? Czy w ogóle ma szansę przerodzić się w coś więcej niż relacje czysto sąsiedzkie? Na te pytania możecie znaleźć odpowiedź, tylko w jeden sposób – mianowicie należy przeczytać tę książkę. Czy warto?

Czy warto po tę książkę? Kto czytał cokolwiek Sparksa, ten wie czego może się spodziewać. Powieść została podzielona na dwie części. Pierwsza opisuje początki znajomości, druga jest punktem wyjścia prologu, kontynuacją, która nie zapowiada się  optymistycznie. Co do postawionego pytania: moim zdaniem książka ta zasługuje na uwagę, mimo, iż nie wylałam tony łez tak jak było w przypadku np., „Jesiennej miłości”. W tej historii jest coś, co przykuwa na tyle uwagę, że trudno przerwać czytanie. Może to ten małomiasteczkowy klimat, który czaruje spokojem i pewnego rodzaju niezwykłością? O dziwo atutem może być dość banalna historia, ale nie aż tak bardzo odbiegająca od realiów życia codziennego? A  może to zwyczajnie dialogi wywołujące uśmiech na twarzy? Jednak największą zaletą tej powieścią moim zdaniem są jej bohaterowie, zyskujący moją sympatię od samego początku. Wydają się być autentyczni, naturalni. Dzieje się między nimi chemia, ale nie jest ona mdła czy nachalna, jak to w niektórych książkach się zdarza. Ich relacje nie są proste. Ona jest w stałym związku, on wydaje się być luzakiem, który nie myśli poważnie o przyszłości. Ona kieruje się rozsądkiem, on żyje chwilą. Jednak z czasem odkrywają, że oboje w sobie nawzajem budzą pasje i uczucia skrywane przed światem. Uświadamiają sobie czego pragną, poznając siebie, kłócąc i drocząc się ze sobą, irytują siebie nawzajem, a jednak ich sąsiedzka znajomość nie kończy się od tak. Tam gdzie czytelnik myśli, że historia się kończy, okazuje się, że jest jeszcze coś. Coś mi mówi, że już przewidzieliście happy and, ale jest jeszcze coś. Nie powiem Wam co, przeczytajcie i sami się przekonajcie jak potoczyły się losy tych dwojga? Czy wyznali sobie miłość? Jeśli tak, co się stało, że ich szczęście zostało przerwane? Czy udało im się pokonać przeszkodę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz