Wszystkie recenzje zamieszczone na tym blogu są moją własnością. Nie wyrażam zgody na korzystanie z nich bez mojej wiedzy (na mocy Dz.U.1994 nr 24 poz. 83, Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych).

wtorek, 8 grudnia 2015

Okiem pracownika księgarni

Ten post zamierzałam napisać już tydzień temu, ale brakowało mi na to zwyczajnie czasu i sił. To co chcę napisać wydawać by się mogło jest banalne, oczywiste. Jednakże okazuje się, że albo ja żyję w błędzie, albo pewna część klientów ma to wszystko w przysłowiowym nosie. Cóż, może nie pracuję w księgarni zbyt długo, ale na pewne zachowania nie można się godzić i wydaje mi się, że trzeba o tym mówić i ciągle uświadamiać ludzi, bo właśnie, wszyscy jesteśmy ludźmi, a nie bydlętami (nie obrażając zwierząt). Księgarnia to miejsce kultury, a nie obora, wobec czego mam kilka spostrzeżeń odnośnie koszmarnych klientów.

Po pierwsze: kultura. Jeżeli przychodzi się do kogoś w gości, wypada się przywitać. Drodzy klienci, jeśli wchodzicie do księgarni, bądź jakiegokolwiek sklepu, dobrym obyczajem, zwyczajem jest powiedzieć, „Dzień dobry”. To są dwa proste słowa i gwarantuję, usta od tego nie odpadają. Jeżeli, jednak nie wypowiadacie tych dwóch magicznych słów, a robi to pracownik, często z uśmiechem, wypada odpowiedzieć, chociażby ze zwykłej ludzkiej uprzejmości. Gburowatość nie jest w cenie, ani w modzie.

Po drugie: szanujcie pracę pracowników księgarni. Ja wiem, że wielu ludziom wydaje się, że to łatwa praca. Obalam ten mit. Praca ta wymaga koncentracji na wielu lvl-ach. Przyjmowanie zamówień, szeroko rozumiana obsługa klienta, w tym obsługa kasy fiskalnej (zawsze wszystko musi zgadzać), wypakowywanie towaru na półki, dbanie o ekspozycję asortymentu, pilnowanie i użeranie się z najgorszym menelstwem, jakim są złodzieje i wiele innych czynności, które nie jednokrotnie musimy wykonywać jednocześnie. Do czego zmierzam? Otóż, drodzy klienci jeżeli bierzecie książkę, kubek, kartkę czy cokolwiek z danego, przeznaczonego do tego miejsca, jednak po drodze do kasy rozmyślacie się z zakupu, na litość Boską, nie zostawiajcie tej rzeczy, gdzie popadnie, tylko odnieście ją na miejsce, bądź podejdzie do pracownika, który biega po całym sklepie i oddajcie mu to do ręki (on/ona odłoży to na miejsce za Was i nie zrobi się dzięki temu niepotrzebny chaos, bałagan). My odpowiadamy za ten materiał, a takie lekkomyślne zachowanie stwarza ryzyko, że zostanie uszkodzone, bądź po prostu skradzione.

Po trzecie, pytanie typu „Ile to kosztuje i dlaczego tak drogo”, wcale nie śmieszy i jest kompletnie nie na miejscu. My nie odpowiadamy za ceny jakie dyktuje właściciel. Naszym zadaniem jest je egzekwowanie przy kasie i nie mamy wpływu na potencjalne rabaty, czy upusty. Krzyczenie, wydzieranie się na nas, wyzywanie od głupców za ceny ustalane odgórnie, jest głupie, nie na miejscu i kompletnie niekulturalne. Ewentualne zażalenia na ceny można wnieść do producenta, bądź właściciela księgarni. Adres do korespondencji łatwo znaleźć w dobie Internetu.

Po czwarte, do księgarni nie wchodzimy z jedzeniem i piciem! Czy to tak trudno zrozumieć, że wchodząc z napojem, kanapką, frytkami, lodami, można zabrudzić książki, artykuły biurowe i ogólnie cały asortyment dostępny w księgarni? Każdy wymaga od nowej rzeczy, aby była czysta, świeża, więc skoro tego wymagamy, róbmy wszystko, aby tego nie zniszczyć.  Jest ktoś głodny i chce kupić książkę, najpierw niech zje, umyje ręce, a potem niech się bierze za przeglądanie książek! Proste.

Po piąte, drogi kliencie, jeśli masz pytania zadawaj je głośno, wyraźnie i logicznie. Księgarnia to nie biblioteka, kościół, czy szpital. Tutaj nie trzeba szeptać. Jeżeli chcecie być szybko i dobrze obsłużeni, wypowiadajcie tytuły książek, czy autorów WYRAŹNIE. Mamrotanie pod nosem nie pomoże żadnej ze stron. Jeśli chodzi o logikę, ja rozumiem, że ktoś może nie zapamiętać autora,  czy dokładnego tytułu, od tego jesteśmy by naprowadzić Was na prawidłowy tor i znaleźć daną pozycję z pozytywnemu efektem, ALE, pamiętacie także o tym, że jesteśmy też tylko ludźmi i nie musimy znać każdej książki od podszewki. Nie mamy do dyspozycji 50 książek, a całe setki.

Po szóste i ostatnie. Ja rozumiem, że powiedzenie „Klient nasz pan” jest bardzo lubiane i wykorzystywane przez kupujących. Ale na litość Boską i w tym jest też granica. Jeżeli pracujemy przykładowo do 21 i widzicie, że następuje zamknięcie lokalu, to wciskanie się na siłę  (o godz. 21.01.) jest po prostu bezczelne! My po 8h, czasem po 12h pracy, też marzymy tylko o tym, aby dokończyć nasze obowiązki i pójść po prostu do domu…


Nie mówię, że wszyscy się tak zachowują, ale jest całkiem sporo grono ludzi, klientów, którzy właśnie wpisują się w wyżej wymienione sytuacje. Nie piszę tego by kogoś urazić, lecz po to by uświadomić kilka zasadniczych i prostych rzeczy. Masa ludzi uważa się za pępek świata i takie zachowanie  uznaje za normalne. Ja mówię stanowczo, że tak nie powinno być i trzeba z tym walczyć. Jeżeli nie należycie do tego typu klientów, bardzo mnie to cieszy i w Was pokładam wszelkie nadzieje. Jeśli znacie kogoś, kto się tak zachowuje, nie bójcie się powiedzieć, uświadomić, że takie zachowanie jest nie na miejscu.  Jeżeli widzicie, ze ktoś obcy zachowuje się niestosownie (wchodzi z jedzeniem, wciska się poza kolejkę, próbuje coś ukraść) proszę zwróćcie mu uwagę. W przypadku trzeciego przypadku z nawiasu, niezwłocznie powiadomcie pracownika księgarni. Uprzejmość  nie wiele kosztuje, a bardzo dużo może zmienić. Na lepsze.

Na tym kończę swoje żale i spostrzeżenia.Chciałabym Was na koniec zapytać, czy kiedykolwiek spotkaliście się z takim zachowaniem, jakie opisałam powyżej? A może to Wy zostaliście pokrzywdzenie przez innego klienta, bądź spotkaliście się z niestosownym zachowaniem księgarza? Podzielcie swoimi spostrzeżeniami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz