Wszystkie recenzje zamieszczone na tym blogu są moją własnością. Nie wyrażam zgody na korzystanie z nich bez mojej wiedzy (na mocy Dz.U.1994 nr 24 poz. 83, Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych).

środa, 20 kwietnia 2016

Helen Brown - Kleo i ja: Jak szalona kotka ocaliła rodzinę


Helen Brown 
Kleo i ja: Jak szalona kotka ocaliła rodzinę
Tł. Maciejka Mazan
Nasza Księgarnia 2012
wyd. 1
Liczba stron: 329, [7]
Wyzwania:
4/52 - 2016 r.
Ocena: 8/10





Przyjęło się, że to pies jest najlepszym przyjacielem człowieka. Jednakże każdy, kto przeczyta tę książkę być może uzna, że kot również może nim być. Z własnego doświadczenia (tak, tak jestem kociara :D) mogę jedynie to potwierdzić. Owszem koty są wredne, potrafią zaleźć za skórę, często rozrabiają i mają swoje fochy, ale potrafią także okazać uczucie, oddanie, przyjaźń, tylko, że na ich własnych warunkach i wtedy, gdy im na to pozwolimy, a nie będziemy wymagać. Koty to indywidualiści, którzy będą robić co chcą wtedy, kiedy będą miały na to ochotę.

Książka, którą Wam dziś chcę zaprezentować po części jest właśnie o takim kociaku. Helen Brown nigdy nie byłą kociarą, nie czuła też potrzeby by w domu mieć kota. Jednak za namową synów, zgodziła się przygarnąć kociaka jako prezent urodzinowy dla starszego syna Sama. Los jednak potrafi być okrutny i chłopiec ginie pod kołami samochodu. Rodzina jest w rozsypce, relacje z jej mężem już wcześniej nie układały się najlepiej, teraz już tylko było wiadome w jakim kierunku się to potoczy. Helen bardzo przeżyła śmierć Sama i nie mogła się pogodzić z taką niesprawiedliwością. Cierpi również jej młodszy syn, który był świadkiem  śmierci brata. Ich życie pogrążyło się w ciemności. Do czasu… do czasu, aż pod drzwiami stanęła kobieta z obiecanym kociakiem dla Sama. Kobieta z początku nie była zachwycona tym pomysłem, kot przypominał jej tylko o tym co straciła. Jednak gdy zobaczyła, że młodszy syn Rob, po raz pierwszy od śmierci brata się uśmiecha, postanowiła zatrzymać kociaka i nadała imię Kleo. Koteczka była czarna i nie było chwili, której by nie wypełniała sama sobą.

Kleo stała się się przyjaciółką, bacznym obserwatorem, duchowym przewodnikiem, ale przede wszystkim cennym członkiem rodziny przez ponad 23 lata. Ta włochata czarna kuleczka, wyrwała rodzinę z rozpaczy i trwała przy nich w najtrudniejszych momentach życia.  Jeżeli chcecie wiedzieć w jaki sposób to zrobiła, to musicie sami przeczytać i się przekonać, bo ja już Wam nic więcej nie zdradzę!

Jest to naprawdę, mimo tragedii, piękna, ciepła rodzinna opowieść, która nie tylko Was wzruszy, ale także rozbawi. Jest tylko pewne niebezpieczeństwo przed którym muszę Was ostrzec… po tej lekturze możecie zechcieć przygarnąć kociaka… ;)  Co może wcale nie byłoby takie złe, jak kot raz wparuje w nasze życie czterema łapami, to już tak zostanie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz